czwartek, 14 marca 2013

O tym, czego nie napiszę (i o tym, że piszę).

Chyba jeszcze nie dojrzałem, żeby pisać o Maderze. Dzisiaj mija miesiąc od naszego wylotu, a to oznacza tydzień pobytu i ponad trzy tygodnie zajęć, które zdążyły upłynąć od lądowania w Lizbonie. Zdążyłem nadrobić zaległości i akurat w przyszłym tygodniu zaczynam pierwszą sesję. Sesyjkę, powiedzmy, testy pisane z notatkami, egzaminy z treści wykładów itp. O tym już kiedyś było, do tego już nie wracajmy.

Próbuję wrócić tu, oto i efekty. Nie mam pojęcia, o czym będzie ta notatka, na pewno będzie krótka, bo jest głucha noc, a jutro ciągle zajęcia. Nie chcę pisać o zajęciach. Nie chcę pisać o strajkach i manifestacjach. Nie chcę pisać o ruinach w Lizbonie, chociaż od dawna chcę o tym napisać. Chcę napisać o Maderze, ale nie potrafię. Raz już zacząłem, pokaźny wstęp czeka na rozwinięcie na sąsiedniej stronie i pewnie je w końcu dostanie, może jak skończą się testy i przyjdzie Wielkanoc. Z tymże na Wielkanoc planujemy Granadę, więc po powrocie  będzie jeszcze trudniej, Granada na pewno też będzie do napisania. Tak jak ruiny są do napisania, strajki i tyle, tyle czasowników, konstrukcji gramatycznych i ich znaczeń, które jak zwykle najskuteczniej odsłaniają duszę. Bo gdyby ktoś miał wątpliwości, dusza to słowo złożone z bardzo wielu innych słów. Ale o tym nie będę pisał.

Napiszę za to parę słów w rubryce tematu (robię to w tej chwili, o teraz, dokładnie w chwili między "robię to w tej chwili", a "o teraz"). Pisanie po polsku sprawia mi więcej problemów niż zwykle, nie dlatego, że jestem prawdziwym Polonusem i po pół roku na emigracji symuluję akcent i wciskam obce wyrazy, kiedy mówię po polsku. Nie jestem prawdziwym Polonusem, uczę się ciągle bardzo intensywnie tutejszej mowy i przez to, że piszę często po portugalsku, zmieniam klawiaturę w komputerze - a wraz ze zamianą ą na ã (umownie, bo na klawiaturze te litery znajdują się w zupełnie innych miejscach) zmienia się też cała interpunkcja. Teraz dla odmiany piszę o tym, że piszę. Ubiegłem realizujące się w tym momencie zdanie uzupełniając pierwej tytuł posta.

Chciałbym tylko powiedzieć, że mam cholernie dużo do roboty. Nie tylko w szkole, świat jest taki ogromny, biblioteki przepastne, internet niezmierzony, najbliżsi niezastąpieni, pomysły ulotne, a życie krótkie i w dodatku jak pudełko czekoladek - kto by je chciał komuś oddawać. Tylko z miłości, pod przymusem albo na specjalną okazję. Zdumiewające, że z takim zacięciem od kilkunastu minut piszę tutaj właśnie o nim i w ten sposób, nie temu miał z założenia służyć strumień. choć zdumienie zaistniało, więc wszystko wydaje się być na miejscu.

Tylko ja się nigdy nie czuje na miejscu, bo świat jest taki ogromny i posiada tyle miejsc. I zwsze chciałoby się być w innym, niż się jest. Ja na przykład chciałbym być teraz na chwilę na Maderze (a potem w Mongolii, a potem w Beskidzie Sądeckim, a potem Berlinie z końca XIX wieku), ale o tym nie będę pisał, bo w rzeczywistości jestem w łóżku, w łóżku rzeczywistości lub w rzeczywistości łóżka, w naszej sypialni na czwartym piętrze kamienicy w okolicach praça Paiva Couceiro w Lizbonie. I to niestety nie robi na nikim żadnego wrażenia-zdumienia dlatego ciekawych pozostawię z pytaniem - po co to w ogóle zostało napisane? niech to będzie taka forma mizernej kompensacji za długie tygodnie ciszy i jeszcze dłuższe minuty bełkotu. Oczy mi się zamykają. W tym nie ma już asolutnie nic zadziwiającego. Dobranoc.